Autor Wiadomość
l. gwiazdeczka
PostWysłany: Pon 17:46, 27 Paź 2008    Temat postu:

ha! narobiłam paniki, a wcale nie było tak strasznie Wesoly Greebo zdążył już odbyć dwie podróże, w tym jedną całkiem długą (ponad 300km) i zapowiada się na wytrawnego podróżnika! co prawda, na początku trochę marudził, ale potem już tylko zmieniał pozycje na kolanach Wesoly
Edit:
niestety, mojemu kotu coś się poprzestawiało w uchu wewnętrznym i już dwa razy wymiotował w samochodzie. za pierwszym razem mozna to było zwalić na chorobę, ale za drugim był już zdrowy i wypoczęty Kwasny krótkie podróże (5-10 minut) znosi świetnie, zazwyczaj zabieram go wtedy bez klatki i grzecznie sobie leży na tylnym siedzeniu, ale jak zapowiada się dłuższa podróż (co rozpoznaje dzięki temu, że do samochodu wsiada w klatce, ja siadam z tyłu i za siedzeniem kierowcy stoi kuweta) to najpierw załatwia nr 1 i 2 w kuwecie, a potem zaczyna się ślinić i wymiotuje... na szczęście zawsze mamy ręcznik w samochodzie, ale zastanawiam się, dlaczego tak nagle się przestawił?
Kaktusia
PostWysłany: Nie 11:52, 07 Wrz 2008    Temat postu:

Pierwsze podróże Wierki to był wielki stres, jęczała, płakała, ale po kilku jazdach zrozumiała, że to normalne i szczególnie w drodze powrotnej było bez protestów. Sama też wskakuje do samochodu Mruga Kuwetę do podróży, zależy ile by trwała ta podróż jesli pół dnia dobrze by było. Kot przypuszczalnie nie będzie chciał i tak w takiej sytuacji skorzystać, ale w razie czego to jeśli będzie trzymał (dla mojej kici narobić poza kuwetą jest nie dopuszczalne, jak jeszcze była skołowana po narkozie po sterylce to dzielnie szła chwiejąc się na boki byle by nie narobic gdzieś indziej). Jeśli możesz to weź jakąś prostą, małą, będzie poręczniej.
l. gwiazdeczka
PostWysłany: Nie 10:02, 07 Wrz 2008    Temat postu:

a czy w przypadku syberyjczyków też jest tak, że jeżeli pierwsza podróż samochodem nie przebiegnie całkowicie pomyślnie, to potem już za każdym razem będą problemy? tak było np. z moim nieżyjącym już braciszkiem (on i jego siostra sami z tyłu w dużym samochodzie, oczywiście wszystko z jednego lądowało na drugim, co shar-peia musiało doprowadzać do szału jako najczystszego z psów) i z naszą młodszą suczką, z którą podróże są teraz prawdziwą udręką Smutny dlatego zawsze w domu dokładamy jak największych starań, żeby pierwsza podróż każdego ze zwierzaków wypadła jak najlepiej. mnie bardzo zależy na tym, żeby kociak był "zmotoryzowany", bo co dwa tygodnie będę go taszczyć ze sobą do Polski.
i co zrobić w razie dłuższej podróży pociągiem? brać ze sobą kuwetę?
Kaktusia
PostWysłany: Sob 21:04, 06 Wrz 2008    Temat postu:

Klatka stanowi pewnego rodzaju schronienie, moja Wiera zawsze chowa się tam gdy się czegoś wystarszy. Transporterak większy to duzy plus Wesoly Ważne żeby był miękko i wygodnie wyścielany. Zdarzają się też transportery, które można przymocować do pasów w samochodzie.
izostworek
PostWysłany: Sob 18:01, 06 Wrz 2008    Temat postu:

to bardzo dobrze że kupiłaś większą klatkę, lepiej od razu kupić w docelowym wymiarze
a co do jazdy kota autkiem
- my mamy transporter Marchioro Aran - wymiary 57 x 7 x 36, kota odbieraliśmy jak miał 3 miesiące - 1,5 kg żywej wagi Mruga wyglądał w tym transporterku jak mała pchełka
dotransporterka wsadziłam na dno stary ręcznik, miałam też papier i plastikowe torebki na wszelki wypadek.
Kociakiem nie trzęsło, nie bujało, ani nie rzucało.... po prostu się trochę bał hałasu, nowej sytuacji i nowych ludzi.
l. gwiazdeczka
PostWysłany: Sob 17:50, 06 Wrz 2008    Temat postu:

tylko nie wiem, czy jak klatka będzie za duża (kupiłam taką na wyrost, żeby potem nie zmieniać-takam oszczędna!), to będzie go za bardzo rzucać i może mu to obrzydzić jazdę samochodem... ale koty mają chyba bardziej "odporny" błędnik niż psy, prawda?
izostworek
PostWysłany: Sob 17:31, 06 Wrz 2008    Temat postu:

polcałabym jednak transporterek i mimo wszystko zamknięty
pierwsza przejażdżka to dla kociaka stres, wiec bezpieczniej będzie go nie wypuszczać w aucie, może się czegoś wystraszyć, np. przejeżdżającej ciężarówki albo klaksonu,
i moze podrapać, albo wyrwać się i niedaj boziu wskoczyć na kierowcę,albo pod pedały... to oczywiście skrajne przypadki, ale lepiej zapobiegać......
l. gwiazdeczka
PostWysłany: Sob 15:33, 06 Wrz 2008    Temat postu:

a pierwszy raz lepiej wieźć go w klatce czy na kolanach na tylnym siedzeniu?
Kaktusia
PostWysłany: Sob 11:29, 06 Wrz 2008    Temat postu:

Moja Wierka jeździła już sporo i to czasem po kilka godzin. Choroby lokomocyjnej nie ma, ale jak napisała izosworek wszystko zależy od konkretnego przypadku. Za to pierwsze podróże były trochę stersujące, kot musi trochę pojeździć żeby się przyzwyczaić. Dobrze zaopatrzyc się w transporter, moja Wiera, choć jeździ z otwartymi drzwiczami, większą część jazdy spędza w nim. Na długi wyjazd dobrze mieć pod ręką wodę i miseczkę, żeby dać pić kociakowi na postoju, ewentualnie kuweta.
izostworek
PostWysłany: Sob 10:45, 06 Wrz 2008    Temat postu:

niektóre cierpią niektóre nie, mój nie ma żadnych problemów, natomiast jego starszy braciszek przyrodni nieciekawie znosi przejażdżki,
trzeba to niestety sprawdzić w praktyce ... i być przygotowanym na taką ewentualność...
l. gwiazdeczka
PostWysłany: Sob 10:12, 06 Wrz 2008    Temat postu: choroba lokomocyjna

czy syberyjczyki cierpią na chorobę lokomocyjną? wiem, że z psami to różnie bywa, dlatego wolę być przygotowana w razie czego Wesoly

Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group