Autor Wiadomość
l. gwiazdeczka
PostWysłany: Czw 20:18, 16 Paź 2008    Temat postu:

czyli jednak znalazłaś mu nowy domek Wesoly
Kaktusia
PostWysłany: Czw 20:12, 16 Paź 2008    Temat postu:

Szkoda, że kończy się zanim wejdę na forum Mruga Ale dyskutujcie i krepujcie się, byle z rozsądkiem Mruga W końcu od tego jest forum Jezyk
Temat rzeczywiście drastycznie się zmienił Mruga Wrzucam to do Różności.
l. gwiazdeczka
PostWysłany: Czw 20:09, 16 Paź 2008    Temat postu:

zrobiliśmy to dla Ciebie Mruga a tak poważnie, to przecież nie ma się o co kłócić, tylko nasza dyskusja nieco odbiegała od wyjściowego tematu Wesoly ale nie martw się, już niedługo pewnie nastąpi kolejna
Kaktusia
PostWysłany: Czw 20:03, 16 Paź 2008    Temat postu:

To ja dziękuję, Wam obojgu za to, że owa burzliwa dyskusja skończyła się własnie w taki miły sposób Mruga
O sterylce, będzie można pogadac owaszem, ale w temacie o niej samej. Punkt widzenia czysto medyczny będzie mile widziany.
l. gwiazdeczka
PostWysłany: Czw 15:35, 16 Paź 2008    Temat postu:

pfffff... Zawstydzony
Marcin
PostWysłany: Czw 15:28, 16 Paź 2008    Temat postu:

I mnie także, a już na pewno nie ta "końcówka" Jezyk
l. gwiazdeczka
PostWysłany: Czw 15:20, 16 Paź 2008    Temat postu:

jasne, że znajomo, wszak "Homo sum et nihil humani a me alienum esse puto" Mruga
Marcin
PostWysłany: Czw 15:12, 16 Paź 2008    Temat postu:

l. gwiazdeczka napisał:
jakoś dziwnie mi się to skojarzyło Wesoly

znaczy się - naturalnie znajomo (!)
l. gwiazdeczka
PostWysłany: Czw 15:07, 16 Paź 2008    Temat postu:

jakoś dziwnie mi się to skojarzyło Wesoly
Marcin
PostWysłany: Czw 15:03, 16 Paź 2008    Temat postu:

Bo ta końcówka, wbrew pozorom, to najważniejsza jest, i w życiu i w jednym z medycznych ujęć także... Hyhy Hyhy Hyhy
l. gwiazdeczka
PostWysłany: Czw 14:44, 16 Paź 2008    Temat postu:

ja tam żadnych toporów nie wykopywałam, pierwsze słyszę Mruga , poza tym to nie było darcie kotów (ależ to bestialsko brzmi!), tylko burzliwa dyskusja Wesoly i jakże pokojowo zakończona
Marcin
PostWysłany: Czw 14:31, 16 Paź 2008    Temat postu:

Wiesz, Gwiazdeczko, tak sobie myślę, że naprawdę nie warto ciągnąć dalej naszej dyskusji, bo ona niestety do niczego nie prowadzi i biegnie nie w tym kierunku, który został ujęty w temacie. Smutne jest także, że dwie osoby, które przecież są miłośnikami zwierząt, drą ze sobą koty - a to takie cudowne stworzenia. Proponuję zakopać topór wojenny, bo tak naprawdę i Tobie i mi chodzi wyłącznie o dobro naszych milusińskich - nieprawdaż? Szkoda by było, aby na tym sympatycznym forum zagościły na dłużej niepotrzebne zgrzyty i nieporozumienia, dlatego i ja przepraszam, jeśli czymś Cię nieopatrznie uraziłem.
Żałuję także, że osoba, która powinna tu być najbardziej zainteresowana, nie daje żadnych oznak zainteresowania, a szkoda... Przecież nikt z nas nie jest "alfą i omegą" w życiu, a Lawenda zadała tylko małe, niewinnie brzmiące pytanie i pewnie zupełnie nie zdawała sobie sprawy, jaką wywoła, podkreślam niechcący, "wojnę" w plemieniu SIB Mruga Hyhy Pozdrawiam Ją serdecznie i przyłączam się do Twojego zdania, że koteczka ma jeszcze czas na "pieluchy"... Strzała.
l. gwiazdeczka
PostWysłany: Śro 21:16, 15 Paź 2008    Temat postu:

nie zauważyłam w moich postach złośliwości pod Twoim adresem, jak sam piszesz, znalazły się tam miłe słowa o Tobie (staram się oceniać ludzi sprawiedliwie, choć nie zawsze mi się to udaje; uważam, że jako właściciel dwóch kotów masz o nich większe pojęcie niż ja, bo swojego nie mam nawet jeszcze w domu; a jak uważam, tak napisałam), nie wiem zatem, gdzie się ich dopatrzyłeś. jeżeli Cię czymś uraziłam, to przepraszam, nie było to moim zamiarem. jak widzisz, nie rozumiemy się za dobrze i sporo tu niedomówień.
moja godność i inteligencja nie mają tu nic do rzeczy (staram się nie doszukiwać w tym docinków...), po prostu wiem już z doświadczenia, że ludzi, którzy mają jakieś poglądy na określony temat, nie znając go dokładnie, bardzo ciężko jest przekonać, że nie mają racji. wprowadzanie Ciebie czy innych w jakże zawiły i skomplikowany temat endokrynologii, anestezjologii i chirurgii za pośrednictwem forum kociarskiego jest bez sensu, bo to nie jest właściwe na to miejsce, zresztą i tak pewnie nie chciałoby Ci się tego czytać (gdybyś jednak chciał coś wiedzieć, to pytaj-rozmowy z "laikami", którzy chcą się czegoś dowiedzieć, to dla mnie sama przyjemność, bo chętnie dzielę się swoją i tak wciąż jeszcze niewielką wiedzą). i akurat "tonacja mojej inteligencji" pozwalałaby na ciągnięcie tej dyskusji w nieskończoność, tylko po co?
argument o usuwaniu kobietom piersi miał odpowiadać na argument, że kotki po sterylizacji nie chorują na ropomacicze. było to uogólnienie, w celu wyciągnięcia z uczestników dyskusji bardziej rzeczowych argumenów "za" i "przeciw".
wylewna jestem po tatusiu Wesoly
co do mojego zasobu słów, posłużę się cytatem z "Poranku kojota": "Dużo czytam-zapamiętuję" Wesoly
osoba, która założyła ten temat nie pisze nic pewnie dlatego, że się domyśla, że ostro oberwałaby w dyskusji. albo po prostu ma to gdzieś Wesoly. a może znalazła już partnera dla swojej kotki? byłaby to wielka szkoda, bo to przecież jeszcze dziecko...
Marcin
PostWysłany: Śro 19:48, 15 Paź 2008    Temat postu:

TAK, domyśliłem się, że posiadasz dużą wiedzę medyczną i specjalnie napisałem to drukowanymi literami, aby znów nie było niepotrzebnych niedomówień. A co do ironii, to trzymam się jedynie tonacji Twoich postów, stąd odnalazłaś w nich znajome sobie, skądinąd, odczucia. Domyślam się także, że rozmowa z laikami nie mieści się w tonacji Twojej inteligencji i harmonii Twojej godności, więc po prostu to zakonczmy, bo, jak słusznie piszesz, do żadnej ze stron nie trafia.
A co do, pożal się Boże, argumentu o usuwaniu kobietom piersi... raz jeszcze Ci tłumaczę, że nie jestem żadnym fanem sterylizacji czy kastracji, ani nie uważam tego za konieczne względem każdego kota a swoje zdanie oparłem na obserwacjach tylko i wyłącznie moich kotów i ich przypadków, a każdy przypadek trzeba rozpatrywać indywidualnie - ale przecież, kto jak kto, ale Ty powinnaś TO wiedzieć najlepiej.
I jeszcze jedno - ta moja reflesja to był tylko PRZYKŁAD i to też widzę, że muszę Ci drukowanymi literami wyjaśnić.
Dzięki też za miłe słowa - nie wiem, czym na nie zasłużyłem, ale dzięki. Zauważyłem, że słowa szybko Ci przychodzą, ale ocenianie innych także. I muszę przyznać, że w obu przypadkach jesteś bardzo wylewna - winszuję bogatego repertuaru słownictwa.
A na koniec - szkoda tylko, że osoba, która założyła ten wątek milczy... to także świadczy o określonym podejściu i wątpliwym zainteresowaniu. Wychodzi czarno na białym...
l. gwiazdeczka
PostWysłany: Śro 18:30, 15 Paź 2008    Temat postu:

Marcinie, może moja wiedza na temat kotów jest mniejsza od Twojej (a właściwie na pewno jest), ale nie wiem, czy zwróciłeś uwagę na to, że staram się podejść do sprawy od strony medycznej i o tym akurat mam pewne pojęcie, w przeciwieństwie do Ciebie (tak wnioskuję przynajmniej z tego, co piszesz), niepotrzebnie więc ironizujesz. starałam się zakończyć dyskusję, bo rozmowa o zabiegach, ich powikłaniach etc. z osobami "spoza środowiska" jest jak walenie głową w mur, ale Ty musiałeś coś dodać od siebie. skoro masz taką niezwykłą wiedzę na temat kotów, także w kwestiach zdrowotnych, zestaw mi zatem możliwe działania uboczne hormonów z powikłaniami sterylizacji (włączając skutki narkozy, takie jak np. nietolerancja anestetyków bądź alergia na nie, która ujawnia się już po podaniu znieczulenia). może uda Ci się mnie przekonać do swoich racji, a z pewnością będzie to lepszy i przyjemniejszy sposób na prowadzenie dyskusji niż nietrafione złośliwości.
no i jakie są zalety zdrowotne sterylizacji? bo argument, że kotka nie zapadnie na żadno (żadne? jak to odmienić?) schorzenie ginekologiczne jest dość, hmm, pretensjonalny. to tak, jakby zawczasu usuwać piersi kobietom, żeby nie zachorowały na raka.
poza tym Twoja refleksja nie wskazywała na to, aby mieściło się to w Twojej wiedzy i wyobrażeniu:), ale może źle Cię zrozumiałam.
Marcin
PostWysłany: Śro 17:49, 15 Paź 2008    Temat postu:

Gwiazdeczko, ad. refleksji do refleksji, to mieści się w mojej wiedzy i wyobrażeniu nawet, że nie każda ruja musi się (na szczęście) zakończyć ciążą kotki. Jako szczęśliwy posiadacz dwóch rasowuch kotków, dowiedziałem się "tego i owego" o kocim świecie, no, ale jak czytam wyżej, nic to w porównaniu z Tobą, spaczoną studiami Mruga
Kaktus ma rację, sterylizacja jest dla kotki jednak lepszym rozwiązaniem niż terapia hormonalna i niesie nawet pewne zdrowotne i nie tylko zalety, a teraz, przeprowadzona nową metodą, nie pozostawia nawet śladów szycia. I nie namawiam tym samym nikogo na ten zabieg, ani nie uważam wcale, że to "czynność" konieczna, bo każdy z nas zna najlepiej swojego kota i wie, jakiej chce dla niego przyszłosci oraz co będzie dla niego akurat najlepsze.
l. gwiazdeczka
PostWysłany: Śro 17:16, 15 Paź 2008    Temat postu:

dalsza dyskusja na temat zalet i wad sterylizacji, terapii hormonalnej itd. nie ma chyba większego sensu, gdyż ja spaczona studiami będę się dalej wymądrzać i donikąd nas to nie doprowadzi Mruga
co do nieuświadomienia ludzi zgadzam się z Tobą w 100%; wiele osób twierdzi (zwłaszcza w przypadku kotów, co mnie trochę dziwi), że rodowód to tylko papier, służący głównie zaspokojeniu próżności, a rasowe koty są potwornie drogie i w ogóle same nieszczęścia. i takich ludzi należy uświadamiaćWesoly
Kaktusia
PostWysłany: Śro 17:04, 15 Paź 2008    Temat postu:

Widzę, że dyskusja rozgorzała Mruga
Jeśli chodzi o sterylizację (był już gdzies temat), jest dużo lepszym rozwiązaniem zdrowotnym dla kotki niż zastrzyki hormonalne. Kotki w czasie rui nie mają cieczki, ale kot nie człowiek i nie potrafi panować nad swoimi instynktami. I takie ciągłe niezaspokojone zachcianki też dla ich zdrowia nie są korzystne. Ze sterylką pewnie, wiąże się pewne ryzyko, ale to naprawdę nie jest aż tak bardzo skomplikowany zabieg, obecnie wręcz rytunowy. A redukuje ryzyko zachorowania np. na ropomacicze.
Co do ludzi kupujących koty, nie każdy kto chciałby mieć rasowego kota, będzie szukał jedynie wśród prawdziwych hodowli, bo niestety, wielu ludzi nie jest do końca uświadomionych, a pseudohodowcy potrafia nieźle uzasadniać swoje "racje".
Wśród zarejestrowanych hodowli również zdarzają się "pseudohodowcy", niestety.
l. gwiazdeczka
PostWysłany: Śro 16:33, 15 Paź 2008    Temat postu:

nawet w naturze nie samica nie rodzi przy każdej rui, więc kotka też to jakoś przeżyje. moi rodzice mają w domu dwie suki i wiem, jakie potrafią być męczące, kiedy mają cieczkę (jedna dobiera się do drugiej, brudzą, nie chcą wracać do domu, a jak już się je do niego zaciągnie marudzą, żeby je wypuścić) ale bardziej dla nas. ogólnie myślę, że z "miesiączkującymi" samicami więcej problemów mają właściciele, niż one same; zwierzęta w domach nie mogą zaspokoić wielu swoich zachcianek, taka jest niestety cena ich wygodnego życia. nie jestem behawiorystką psią ani kocią, nie będę się więc wypowiadać na temat psychicznych cierpień tych zwierząt podczas rui, podtrzymuję jednak swój argument, że sterylizacja powinna być wyborem ostatecznym. chyba że, tak jak mówisz, zawarta jest w umowie kupna-ale wtedy to tylko wypełnienie warunków, które z miłością ma niewiele wspólnego.
moim zdaniem, nie potrzeba jakiejś ogromnej wiedzy, żeby zdać sobie sprawę z tego, że poród jako coś naturalnego jest mniej groźny od sterylizacji, będącej usunięciem potrzebnych organów (gdyby nie były potrzebne, nie pełniłyby żadnej funkcji, jak wyrostek robaczkowy-żywy organizm nie jest ponadto zbitkiem autonomicznych narządów, tylko mechanizmem tworzącym całość-trochę głupio to brzmi, ale chyba mnie zrozumiecie Wesoly ), wiążącej się z narkozą (która już sama w sobie jest niebezpieczna) i rekonwalescencją. poza tym zawsze można podać kotce leki antykoncepcyjne, które mniej ingerują w organizm niż zabieg chirurgiczny.
oczywiście nie uważam, że osoby bez pojęcia powinny się zabierać za rozmnażanie zwierząt-mogą wyrządzić im sporą krzywdę. z drugiej jednak strony, jeżeli ktoś chce mieć jeden miot (np. po to, żeby po śmierci zwierzaka móc kupić sobie jego wnuka czy wnuczkę), czy koniecznie musi być hodowcą? rozumiem, że hodowcom zależy na monopolu (podejrzewam, że stąd umowy z warunkiem kastracji/sterylizacji; z psami to na szczęście jeszcze tak nie wygląda), ale warto czasem wykazać odrobinę tolerancji. zwłaszcza, że jeżeli ktoś chce kupić rasowe zwierzę o pewnym pochodzeniu, to i tak zwróci się do zarejestrowanej hodowli.
i jeszcze co do Twojej refleksji, Marcinie: porządny hodowca też nie dopuszcza kotki co rujkę do kocura, chyba, że traktuje ją jako źródło pieniędzy i maszynę do robienia dzieci, ale to dla mnie jest już pseudohodowca. czyli że kotki w hodowlach cierpią Mruga ?
Marcin
PostWysłany: Wto 22:28, 14 Paź 2008    Temat postu:

Gwiazdeczko droga, kotka, która nie może zaspokoić swoich potrzeb prokreacyjnych bardzo cierpi i wiem to na pewno. Nasza Dakocia przeszła raz rujkę i powiedzieliśmy sobie - nigdy więcej! Atakowała wręcz Unkasa, ustawiała mu się "odpowiednio", gadała wciąż i marudziła, a gdy Unkas jej nie "odpowiedział" zaczęła podchodzić do mnie...(!!!) Serce bolało patrzeć, jak ta perełka się męczyła... Postanowiliśmy jej pomóc i poradziliśmy się hodowców i lekarzy vet. Po wszystkich za i przeciw uznaliśmy, że najlepsza dla naszej kotki będzie sterylizacja. I to była trafiona decyzja. I nie chodziło w moim poście wyżej o to, aby Lawenda postąpiła dokładnie tak jak my, lecz aby sama znalazła sposób na to, aby i jej kotka była szczęśliwa. Chodziło mi także i o to, że Lawenda ze swoim pytaniem źle trafiła. Myślę, że nikt z forum nie odpowiedziałby na Jej prośbę, a ja chciałem tylko delikatnie zasugerować, aby zwróciła się gdzie indziej. I nie namawiam Jej ani nikogo innego na siłę, aby zrobił tak jak my, bo nie mam takiego prawa, dzielę się jedynie swoimi doświadczeniami.
Gwiazdeczko, nie chcę też polemizować z Tobą czy zabieg sterylizacji jest aż tak poważny i niebezpieczny w porównaniu z porodem, bo się na tym poprostu nie znam, no - przynajmniej tak jak Ty. Ale prawdą jest także, że kupujac kotka rasowego i podpisujac umowę kupna trzeba się z niej wywiazać. I przeważnie, kupując kolankowca hodowca umieszcza tam taki punkcik i uświadamia, że ten kotek nie jest kotem hodowlanym, przeznaczonym do rozrodu, albo wiecej - kupujemy już wykastrowanego przez hodowcę kolankowca.
No i na koniec taka refleksja - ok, dopuszczamy kocura do kici, ona ma kociaki, a za parę miesięcy znowu rujka... i co... i znowu trzeba umożliwić kici załatwienie potrzeby seksualnej, i tak, musimy znowu drżeć nad tym, aby wszystkie kociaczki znalazły dobre i kochające domki, a nie wylądowały na ulicy. Ale przecież tak naprawdę nie mamy potem na to wpływu, ani nad tym władzy, a hodowca ma - bo musi, chce i jest to jego obowiązek. Nawet nie wyobrażamy sobie jak wielką odpowiedzialnością jest jeden malutki koci miocik.
Pozdrawiam!

Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group